Czy dotykanie duchowości w kontekstach biznesu, przywództwa, bycia liderem jest bezpiecznym gruntem? Czy to w ogóle jest popularne? Na ile jest to czymś, co może zwrócić uwagę tych, którzy przypisują sobie miano bycia liderem, przywódcą? Mam poczucie, że jest to wciąż trudno dostępne. Że wciąż wielu ludzi, w wielu miejscach odwraca od tego głowę, udając, że to nie ma żadnego związku, że przeszkadza, że jest czymś co spowalnia, ogranicza. Taka wielka kula u nogi. Zapytam więc inaczej… i tutaj proszę Cię pozwól sobie na zatrzymanie się przy każdym z pytań, by je autentycznie usłyszeć, by je poczuć i zastanowić się nad nimi. Bo mogą dotknąć czegoś, co nie do końca może być wygodne. Więc jeśli masz na tyle odwagi by odpowiedzieć sobie… bądź w swojej prawdzie…
Czy będąc ojcem, mamą, czy też kimś oddanym komuś bliskiemu Twemu sercu, masz ochotę widzieć i czuć, jak Twoje dziecko, czy też ukochana osoba rośnie, wzrasta przy Tobie, przy Twoim wsparciu…? Czy Twoje serce rośnie gdy widzisz jak ten ktoś rozwija się, pokonuje kolejne przeciwności, przezwycięża swoje słabości, stając się coraz bardziej świadomym siebie, swoich możliwości i potencjału jaki w nim drzemie…? Czy czujesz jak Twoja dusza raduje się, widząc tę iskrę wiary w siebie w oczach Twojego syna czy córki…? Czy gdy zaglądając głęboko w oczy ukochanej osoby, dostrzegając jak tam w wielkiej pasji tętni życie, energia tworzenia, wdzięczność, miłość, czujesz w sobie coś pięknego, trudnego do opisania…? Co się dzieje w Tobie, gdy chwycisz za ramiona tą osobę, spojrzysz w te oczy i zobaczysz, tam głęboko, szczęście, czystą energię życia, energię tworzenia pięknego świata, również dla Ciebie…? Świata tego dziecka. Świata ukochanej, czy ukochanego. I tu się zatrzymaj… Jakie masz wtedy odczucia…? Co czujesz wówczas w ciele…? Gdzie to czujesz…? Jak myślisz… czym to jest…? A kim Ty wtedy jesteś…? Czy jesteś człowiekiem, który budzi wielkiego ducha w drugim człowieku…? Jeśli się nie zatrzymałeś nad żadnym z tych pytań, to nie czytaj dalej, tylko wróć i pochyl się nad nimi. Jeśli nie chcesz tego zrobić, zamknij ten post… Starczy na ten moment tej kanonady pytań. Jak zapewne zauważasz, czujesz tutaj, że coś jednak jest na rzeczy. Że coś w duszy gra. A jesteś tutaj w roli rodzica, który warto by miał cechy przywódcze (nie myl tego z władczością, władzą nad kimś, panowaniem). Rodzicem, który czuje świat dziecka. Partnerem czującym świat ukochanej osoby. Czujesz to nie na poziomie rozumowym, a sercem. Duchem. To właśnie ten poziom, którego dotykasz w takich chwilach. Bądź świadom tego. To właśnie ten spirytualny świat Ciebie.
Czy to Cię czyni kimś innym w Twoim osobistym świecie, od tego kim jesteś gdzieś indziej? Czy w świecie Twoich bliskich relacji jesteś innym człowiekiem od tego, którym jesteś w świecie relacji zawodowych? Czy to jest naprawdę takie odległe od świata biznesu, przywództwa w organizacji? Nie sądzę… Przecież tu też, tak samo jak w stosunku do tych, których nosisz w sercu, zawsze masz do czynienia z człowiekiem. Ty zawodowo i Ty prywatnie, to wciąż ten sam Ty. Z tymi samymi składowymi Ciebie. Czy tu, czy tam, zawsze dotykasz czyjegoś świata. Zawsze jest to swego rodzaju przenikanie się Twojego świata, ze światem drugiego człowieka. Wpływ zawsze jest w dwie strony. I tu, w świecie zawodowym też chodzi o coś ważnego dla Ciebie. I o coś ważnego dla tej drugiej osoby. Gdy patrzysz na to rozumowo, analitycznie, zaczynasz ważyć, przeliczać, patrzeć ile stracisz, ile zyskasz. Kalkulacja. A przypomnij sobie te wszystkie sytuacje (być może nie jest ich wiele, a może jednak jest ich mnóstwo), gdzie będąc w szczerym kontakcie ze światem drugiego człowieka, pracując z nim nad wspólnym efektem Waszych starań (nieważne czy w ramach tej samej organizacji, czy będąc po jednej ze stron sytuacji biznesowej) osiągaliście więcej niż zakładaliście (odpowiedz sobie tutaj co to było, bo nie zawsze to tylko profit biznesowy). Tylko dlatego, że ważne dla Ciebie było również to, co jest ważne dla drugiej osoby. Co wówczas czułeś? Przyjrzyj się temu i wróć do pytań z końca drugiego akapitu. Czyż te odczucia nie były podobne? Jak bardzo czułeś podniecenie, poruszenie, tę większą niż zwykle radość i poczucie, że zrobiłeś właśnie coś ważnego nie tylko dla siebie. Jak bardzo czułeś, że serce Ci rośnie…? A co się działo w Tobie (tu stój w autentycznej prawdzie siebie), gdy jednak zdecydowałeś się mieć drugi świat w głębokim poważaniu, bo uznałeś, że liczy się tylko Twoja wygrana, Twój pogląd, Twoja pozycja. Co czułeś wówczas? Wielką satysfakcję? Naprawdę…?! Może jednak była to pustynia, na której postawiłeś wielką twierdzę, uzbrojoną po zęby w skuteczny oręż. W której byłeś sam… Zamknij oczy i przypomnij sobie co się działo w Twoim sercu. Czy czułeś swobodę w sobie, w piersi? Miałeś pełen oddech? Czułeś się wolnym człowiekiem? Czułeś że dałeś komuś MOC poza samym sobą…? Wzrosłeś? Poczułeś, że zrobiłeś coś dobrego dla świata? Czy może czułeś „napakowane” mięśnie swojego ego i brutalnej siły wywierania wpływu? No właśnie…. Tak, to prawda, zakładam, że właśnie tak było. Jednak zakładam tak, bo znam obydwa stany. Zarówno ten dający MOC komuś, jak i ten, w którym czułem siłę, wyższość nad kimś. Jednak to nie jest prawdziwa MOC, to nie WIELKOŚĆ człowieka. To właśnie pewna pułapka, w którą możesz wkroczyć na drodze do Przywództwa. Poczucie siły i przewagi. To droga na łatwiznę. Bo tak wygodniej, bo tędy łatwiej, bo zbudujesz zakres swojego wpływu. Bo tak wygrasz, przyprzesz kogoś do muru, by zagrał tak, jak Ty chcesz. Dla korzyści, zysku, jupiterów respektu w oczach innych ludzi. Blask okraszony brakiem szacunku innych ludzi. I strachem, odrazą. Bo razi się ich wtedy blaskiem własnej pogardy i braku pokory do ludzi i świata. Tutaj tak naprawdę, wbrew pozorom, nie musisz się wielce starać. Bo reguły są proste. Silniejszy „ma prawo” do wskazywania palcem innym miejsca. Wystarczy poćwiczyć. Wystarczy być silnym. Niestety to złudne i na dłuższą metę bardzo destruktywne. Przede wszystkim dla takiego człowieka. Wyzwaniem jest podążać ścieżką, która kosztuje ogrom pokory. Która wymaga empatycznego pochylenia się nad światem drugiego człowieka. Bo czasem pochylając się oberwiesz. To tutaj jest prawdziwa siła. MOC. Siła ducha. To tu uczysz się jak być KIMŚ… dla innych. I wtedy właśnie zaczynasz być KIMŚ dla siebie samego. To jest wielkość.
Bo prawdziwą miarą Twojej Wielkości nie jest siła Twego wpływu, lecz siła Twego serca. Innymi słowy, jeśli chcesz być WIELKI, buduj w sobie wielkiego DUCHA. W sercu usłyszysz którędy do tego wiedzie droga. Być może powiesz – „Michał, ale czy to w ogóle możliwe by łączyć jedno z drugim? Czy to ma sens? Czy to dobra droga? Przywództwo i duchowość?” Ja spytam – A czego się boisz?
Być może zastanawiasz się, czy duchowość w ogóle istnieje. Powietrza też nie widzisz, a dzięki niemu żyjesz. Wiesz że jest, bo oddychasz i na poziomie rozumowym to rozumiesz. I czujesz to w piersi. Prąd też kopie, choć go nie widać. A boli. Gdy siła Twego ducha Cię niesie, też to czujesz. W piersi. W całym ciele. A gdy on upada, też boli… tylko inaczej. Bardziej dojmująco niż jakikolwiek ból fizyczny. I też to czujesz, bo przeszywa to każdą komórkę ciała, każdy zakamarek umysłu. A w umyśle myśli też są, choć przecież ich nie widać. Z tym nikt nie dyskutuje. Bo myślisz. Teraz też. A przecież myśl jest poza czasem i przestrzenią. Dusza nie żyje w układzie linearnym, jednostkowym. To póki co, świat z poza naszego rozumu. Jednak to tak samo nasz świat, jak ten rozumowy.
Czy tego chcesz czy nie, Twój duch, Twoja DUCHOWOŚĆ towarzyszy Ci w każdej sekundzie Twego życia. Przy każdym oddechu. W każdym miejscu. W każdej sytuacji. W każdej Twojej decyzji. Tak jak ciało. Tak jak umysł. To tu możesz szukać swojej mądrości, swojej siły. Tu jest Twoja MOC, którą możesz przekuć w działania, decyzje w stosunku do innych ludzi, dzięki którym i z którymi możesz osiągnąć więcej niż kiedykolwiek. Nie trać kontaktu ze swoją duchowością. Ze swoim DUCHEM. To dzięki niemu możesz dotrzeć do wielkiego przywództwa. Do bycia wielkim Liderem. W grupie, w zespole, w organizacji. W życiu.
Siły DUCHA Ci życzę
Michał